wtorek, 8 grudnia 2015

Choroba,na którą cierpiałam przez prawie półtorej roku naszej znajomości nie nazywała się MIŁOŚĆ. Nosiła po prostu jego imię.
Nadal jestem nią zarażona. Wirusa nie da się pokonać,wyleczyć, zostaje w naszym ciele na zawsze i odzywa się w chwilach słabości. Atakuje,kiedy jesteś bezbronny.
Moja historia nieszczęśliwej miłości tutaj się kończy.
Czy jest mi przykro? Tak.
Bez niego jest zupełnie inaczej. Czuję się tak, jakbym straciła wielką miłość i żadna kolejna nie będzie już taka. Z drugiej strony, jestem szczęśliwa.
Widocznie nie kochał mnie tak bardzo,jak ja kochałam jego. Wybrał coś zupełnie innego niż uczucie.
Tylko on na tym stracił.
Cóż,jego wybór.
Co do innej kwestii,jego żona się o nas dowiedziała. Ktoś życzliwy wysłał jej SMS. Podobno ma mój numer. Ostrzegał mnie,że może zadzwonić, prosił,żebym się wszystkiego wyparla. Zapomniał,że nie umiem kłamać.
Na szczęście nie dzwoniła...
Zapomniał jeszcze o jednym. Ja nie mam nic do stracenia. Nikt nie może mnie zranić,dopóki mu na to nie pozwolę.
Myślę,że ona do mnie nie zadzwoni. Wie,że jestem w wieku ich córki. O czym miałaby ze mną rozmawiać?  Jestem przekonana, że w głowie narysowała sobie obraz mnie jako rozkapryszonej, wymuskanej dziewczyny,która uwiodła jej biednego,niewinnego męża. Będzie próbowała go usprawiedliwic. Walczyć o niego. Ja nie zamierzam walczyć.
Nie czuję się winna. To on zawsze nalegał. On naciskał, obiecywał. To on kłamał. Nas obie.
Dostałam od niego bransoletkę i pierścionek z brylantem. Mam zamiar mu je odesłać na adres firmowy. Nie obchodzi mnie, co z nimi zrobi. Nie chcę mieć nic,co może mi o nim przypominać.

piątek, 16 października 2015

dlaczego

Od paru dni, ciągle zadaję sobie jedno pytanie: "DLACZEGO?!"
Dlaczego do jasnej cholery tak bardzo zakochałam się w tym skurwysynie?!
Nic nie ma sensu. Nic. Na niczym nie potrafię się skupić... Nic mnie nie cieszy. Bez niego jest pustka, cisza, rozpacz, łzy i całe morze wspomnień.
Dlaczego go poznałam? Dlaczego każde nasze spotkanie było przepełnione niezwykłą bliskością, intymnością, nawet kiedy tylko trzymał mnie za rękę? Dlaczego nie potrafię się odkochać? Spojrzeć na innego mężczyznę i znaleźć w nim coś więcej niż różnice.
Umówiłam się na randkę... Jadłam grzecznie obiad, kiedy przysiadł się do mnie chłopak. Zaledwie dwa lata starszy ode mnie, inteligentny, przystojny, wysoki. Chwilę pogadaliśmy, a kiedy musiałam już wracać na zajęcia, podniósł się i uścisnął moją dłoń.
"Może masz ochotę się ze mną spotkać?"
"Nie spotykam się z nieznajomymi."
Zwykle taki tekst załatwiał sprawę... Nie tym razem...
"Zrobisz wyjątek. Kino, kolacja, czwartek godzina 18."
Zgodziłam się, nie dlatego, że chciałam. Zgodziłam się, żeby zobaczyć jak na coś takiego zareaguje Misiu.
Nie spodziewałam się takiej reakcji.
"Oczywiście, że powinnaś pójść. Nie porównuj go do mnie. Jest młodszy, na pewno ma lepsze ciało, jest przystojniejszy..."
Miałam ochotę krzyczeć, że go nienawidzę, że zmarnowałam przez niego ponad rok mojego młodego życia, że każda chwila z nim była pomyłką, że nie chcę go znać, widzieć, że się nim brzydzę.
Tylko, że to sobą się brzydzę.
Chciałam happy endu. Chciałam, żeby powiedział, że będziemy się widywać co najmniej cztery razy w tygodniu, wliczając w to weekendy.
Chciałabym przejść się z nim po Łazienkach, trzymając go za rękę i śmiejąc się z jego żartów. Chciałabym mu robić kanapki do pracy, gotować obiadki i całować na dobranoc, a potem przytulać się do niego rano.
Naiwne? Cholernie naiwne!
Nie powiedziałam mu, że wcale nie starałam się nawet szczególnie ładnie wyglądać na tej "randce", że ani razu nie uśmiechnęłam się niewymuszenie, że praktycznie odgryzłam chłopakowi rękę, kiedy dotknął mojego policzka i próbował mnie pocałować. Wyrwałam mu się, obracając wszystko w żart.
Nie powiedziałam mu, że przez godzinę odkąd wysiadłam z metra siedziałam na stacji, zastanawiając się czy nie powinnam skoczyć. Była tak późna godzina, że niewielu ludziom pokrzyżowałabym plany. Nikt inny by nie ucierpiał.
Powiedziałam mu za to, że będzie następna randka i to nie zakończy się tak grzecznie, że będzie to randka ze śniadaniem.
Chciałam, żeby coś poczuł... Cokolwiek. Chciałam, żeby zobaczył, że mnie traci.
Żeby cierpiał chociaż trochę tak jak ja cierpię...
Rozpadam się na kawałki.

poniedziałek, 7 września 2015

Mama powtarza mi,że nie ma mowy o miłości, dopóki się z kimś nie zamieszka. Że pierwsze trzy lata zawsze są sielanką. My znamy się dopiero od roku. Nie widzieliśmy się ani w nasza rocznicę,ani przez tydzień po niej. Zbiegły się w czasie dwa wyjazdy, mój i Jego,więc nie udało Nam się tego świętować w żaden sposób.
W momencie, kiedy natrafiłam przypadkiem na zdjęcia z jego pobytu z żoną w kurorcie nadmorskim, wracając z gór, poczułam jakbym dostała w twarz. Samochód prowadziłam jak zaklęta. Cudem nie spowodowała żadnego wypadku, bo ręce drżały mi na kierownicy.
To ten sam facet,który mimo moich protestów, cały czas opowiada mi że zmieni dla mnie całe swoje życie?
Przez dwa następne dni nie odpisywał mi na SMS. Odpuścilam sobie.
Potem jak gdyby nigdy nic napisał mi powitalnego SMS. Nie odpisywalam, tak bardzo jestem wykończona uczestniczeniem w jego podwójnym życiu.
Kilka razy dzwonił,ale nie odbieralam. "Nie możesz rozmawiać Kochanie?"
"Nie chcę z Tobą rozmawiać "
Znowu dzwonił,ale ja dalej go ignorowalam.
"Proszę, odbierz " "Porozmawiajmy! "
"Jesteś dla mnie wszystkim "
"Nie wiesz jak jesteś dla mnie ważna"
Strasznie cierpiałam,kiedy to czytałam. Chciałam mieć go obok, przytulić, powiedzieć,że cokolwiek będzie się działo, poradzimy sobie.
Następnego dnia nie był już taki ugodowy,  wyprosil spotkanie, ale spóźnił się siedem minut, więc ruszylam w przeciwną stronę. Poczułam się tak bardzo olana, że nie chciałam go nawet widzieć,ale telefon odebrałam.
"Gdzie jesteś Króliczku?"
"Nie ma mnie. Poszłam do miasta"
"Gdzie mam przyjechać?"
"Nie spotkamy się."
Znowu prosił, a ja znowu się ugięłam. Kiedy wsiadłam do jego auta i otoczył mnie cudowny zapach jego perfum, znowu utonęłam. Pocałowal mnie w rękę. Mówił,że mnie kocha, a ja chciałam go całować,co chwile później zrobiłam.
Zapamiętam ten dzień jeszcze z jednego powodu.
Nie lubię dostawać prezentów. Trudno powiedzieć czy to wada czy zaleta, ale po prostu nie lubię. Szczególnie od Niego,bo nie umiem mu się niczym zrewanżować. Kiedy zobaczyłam ozdobną torebkę zareagowałam dokładnie tak jak się na pewno po mnie tego spodziewał. "Nie. Nie przyjmuję od Ciebie żadnych prezentów." Patrząc z perspektywy czasu, wpadłam chyba wtedy w lekką histerię. Czas był zakończyć związek, cierpię przez niego, a on żeby mnue udobruchać kupuje mi biżuterię?
Przytulił mnie,żebym się uspokoiła, potem znowu długo się calowalismy i przytulalismy.
"Otwórz proszę "
"Nie."
Sam musiał wyjąć pudełeczko z torebki i odwiązać kokardę,ale to ja je otworzyłam. Moim oczom ukazał się piękny,niezwykle gustowny i klasyczny,delikatny złoty pierścionek z brylantem.
Oddech zabrało mi jednak to, co zrobił. Wyjął pierścionek z pudełka i włożył mi go na serdeczny palec prawej ręki. Zabrało mi dech w piersiach. Miałam ochotę płakać,chociaż w myślach powtarzalam sobie, on ma żonę,to nigdy nie będą zaręczyny, to tylko zwykły pierścionek, a nie symbol.
"Bardzo dziękuję, jest piękny." Powiedziałam po jakimś czasie.
"Ocenisz to,kiedy mu się przyjrzysz."
"Póki jesteś obok,wolę patrzeć na Ciebie" Przyznałam. Trudno mi było oderwać od niego wzrok. Znów pocałowal mnie w rękę. Lubilam to, zresztą lubilam też jego pocałunki w czoło czy w nos.
Było to takie niewinne...
Kiedy zamknęłam za sobą drzwi jego samochodu,znów poczułam pustkę. Czas który z Nim spędzam,zawsze jest za krótki.

czwartek, 6 sierpnia 2015

chcę być bliżej

Świadomość tego, że się od siebie oddalamy mnie zabija... Nie widziałam go już od trzech tygodni. Kiedyś coś takiego było nie do pomyślenia...
Karmię się jego SMS-ami, jego głosem w słuchawce.
-Chcę Cię dotykać, pieścić, wsunąć język do ucha i powiedzieć jak bardzo Ciebie kocham.
-Przestań. Nie zauważyłeś jak dużo się zmieniło?
-Przestałaś mnie kochać?
-Nie powiedziałam tego...
Rozmowa znowu stanęła na niczym.
Jeszcze wczoraj myślałam, ze dzisiaj się zobaczymy. Biegłam na kawę z koleżanką, rozmawiając z nim.
-Co jutro robisz?
-Nie wiem, jeszcze się nie zastanawiałam...
-Zadzwonię rano i się umówimy, chcę do Ciebie przyjechać.
Zasiał we mnie ziarenko nadziei, a potem znów nic. Rano napisał tylko zdawkowego SMS, jak co dzień "Witaj cudowna księżniczko". Każda kobieta powinna znać tę zasadę. Jak facet nie podaje godziny, nie ma randki. Koniec kropka.
Ostatni SMS, którego wymieniliśmy napisałam ja: "Na siebie jestem zła. Dobrze wiesz, ze obiecywałam sobie, że nigdy się nie zakocham, a przez ten rok utwierdziłam się tylko w przekonaniu, ze miłość jest do dupy." Nie odpisał. Może ma już dość mojego ciągłego narzekania...
Tylko na co ja czekam?
Pojawił się ktoś... Nie, nie zakochałam się. Wciąż jestem przekonana, że tylko jednego mężczyznę mogę kochać i dla niego zostałam stworzona...
Tylko, że ten "nowy" chce mnie nie jako zabawki, ale kobiety, żony, przyjaciółki i matki dla swoich dzieci. Jest ode mnie starszy, ale nie jest to rażąca różnica wieku, tylko osiem lat. Jest ustatkowany i do pełni szczęścia brakuje mu właśnie żony. Patrzę na niego z sentymentem, bo jest jak taki potulny szczeniaczek, którego chcesz przytulić i zostać z nim na zawsze, a z drugiej strony jest ON, z którym nie zawahałabym się spędzić reszty mojego życia, nie patrząc nie żadne przeciwności losu. 

wtorek, 28 lipca 2015

Stop?

Zaczęłam się zastanawiać czy jednak nie żałuję...
Zostawiając go,zawsze liczę na to,że przyjedzie, zaśpiewa serenadę, padnie na kolana i powie: "Nie zostawiaj mnie. Chcę dla Ciebie zmienić swoje życie!". Ale nic takiego się nie dzieje. Ostatnio nawet nie zadzwonił. Wysłał jakiegoś sms. W dupie mam te sms!
Nienawidzę się za to,że go tak kocham!
Oboje liczyliśmy na to, że w wakacje dużo więcej czasu będziemy spędzać razem. Tak się nie dzieje. Zaczęłam pracować i on teraz nawet do mnie nie zadzwoni... Nic. Odpuścił sobie. Już nie goni króliczka,  myśli,że mnie złapał i juz mnie ma.
Cały czas jest zajęty. Zajęty,zajęty,zajęty,zajęty,zajęty,zajęty...
Co mam robić? Jak mam mu pokazać, że już nie jestem tylko dla niego?! Jak przestać go kochać?

wtorek, 21 lipca 2015

Czarna rozpacz

Powinnam napisać ciąg dalszy ostatniego posta, ale zdarzyło się,coś ważniejszego i dlatego tamto wspomnienie musi zejść na drugi plan.
Chyba to już zakończyłam... Chyba? Nie wiem czy to definitywnie koniec,bo wciąż ten mężczyzna jest sensem mojego życia, ale nie umiem tak dalej.
Czy to zawsze jest tak,że facet mówi jedno robi drugie, a myśli trzecie? I które jest prawdziwe?
Nie pamiętam kiedy ostatnio go widziałam, ale bardzo tego potrzebowałam. Chociaż minuty z Nim, dotyku jego ciała, wsparcia.
"Chciałabym się z Tobą zobaczyć " Napisałam mu wieczorem. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek go o coś prosiła, tym bardziej o spotkanie. Widywalismy się wtedy,kiedy miał na to ochotę, kiedy uważał,że to jest czas, kiedy może się ze mną zobaczyć i nie jest wystarczająco zajęty. Oddawał mi ta swoją pierdoloną godzinę z życia, a i tak miałam wrażenie, że polega ona na spoglądaniu na zegarek i zaspokajaniu jakiejś nieodkrytej potrzeby bliskości...
"Ja też " Odpisał tylko i juz wiedziałam, że ma mnie w dupie.
Dzisiaj rozmawialiśmy przez telefon. Nie pamiętał właściwie nic z tego,co opowiadałam mu dzień wcześniej.
"Pytałeś mnie o to wczoraj" Odpowiedziałam już lekko poirytowana.
"Nie złość się na mnie kochanie."
"Nigdy nie mów do mnie kochanie."
"Jak mam nie mówić do Ciebie kochanie, skoro jesteś moim kochanie"
Miałam łzy w oczach.
Jak skończyliśmy rozmowę zrozumiałam,że nie mogę się dać tak poniżać.
Wystukalam w telefon:"To była nasza ostatnia rozmowa ".
Na odpowiedź nie musiałam czekać zbyt długo:
"Prosze nie pisz tak. Szalenie KOCHAM CIEBIE ! Bardzo potrzebuje TWOJEJ milosci. Stalas sie sensem mojego zycia !"
Miałam na to gotową odpowiedź, mój ulubiony cytat:
"Czy w ogóle można mówić o miłości,dopóki nie dozna się emocji tak silnych? Dopóki nie zrozumie się, że w porównaniu z nią cała reszta jest nieważna?".
Odpisał zaskakująco szybko nawet jak na niego:
"Cala reszta jest niewazna !"
Nie miałam ochoty już więcej z nim rozmawiać, co gorsza,nie miałam nawet na to siły. Wybiła już tą godzina, czas wyłączenia telefonu i odcięcia się ode mnie. Tak wygląda miłość? Jakoś inaczej ją sobie wyobrazałam.
Marzę o tym,żeby być z nim. Żebyśmy mogli razem zamieszkać, z dala od tego wszystkiego... Żeby patrzeć jak na jego twarzy pojawiają się kolejne zmarszczki,  włosy coraz bardziej siwieją, ale oczy pozostają te same, zielone wpadające w niebieskie przy pełnym słońcu.
Proszę o zbyt wiele?
Ale jego nie ma dla mnie i to mnie zabija.
Myślę o tym, żeby to zrobić i jak kiedyś starczy mi odwagi, nie zawaham się. Moje życie bez niego nie ma sensu.

sobota, 11 lipca 2015

tajemnice

Są takie dni, w życiu każdej kobiety, zapewne i w życiu mężczyzny też się to zdarza ( przepraszam, jeśli w moich niektórych postach będę diabolizować mężczyzn), że jesteśmy bardziej krusi niż zazwyczaj.
To jest właśnie taki dzień.
Powinnam się dzisiaj od rana uśmiechać, a zakopałam się w łóżku z laptopem na kolanach i pragnę zniknąć.
Jest sobota. W weekendy nie rozmawiamy. On spędza czas z rodziną, a ja… A ja się wtedy nie liczę. Wmawia mi, że przecież zawsze o mnie myśli, ale ja już chyba nie jestem taka naiwna.

Na początku naszej znajomości było inaczej, gadaliśmy przez telefon godzinami, kilka razy dziennie. Wyłączał swój telefon na kartę dopiero wieczorem, kiedy wracał do domu. Moje wieczorne bieganie zamieniło się wtedy w wieczorne rozmowy z NIM. Oczywiście na jego służbowo/prywatny numer nigdy nie dzwonię, ani z tamtego numeru nie wysyła mi SMS-ów, wie jak dokładanie zacierać ślady.
Teraz już to tak nie wygląda. Dziennie wymieniamy około czterech SMS-ów, poranne „dzień dobry kochanie”, potem „tęsknie”, „brakuje mi Ciebie”, „co porabiasz?”. Jak kończy pracę, dzwoni do mnie. Chcę mu wtedy tak dużo opowiedzieć, chcę żebyśmy mogli płynnie porozmawiać, bez zbędnego ukrywania czegokolwiek przed sobą, ale jest tyle tematów tabu.
On zawsze mówi, że może powiedzieć mi wszystko, ale na zasadzie, zadaj pytanie, to Ci na nie odpowiem, skoro musisz już wiedzieć. Nie zamierzam czegokolwiek z niego wyciągać, wyznaję zasadę, nie chcesz, nie mów i to jeszcze bardziej nas zamyka.
Nie opowiada mi o swojej żonie, nic o niej nie wiem, nigdy jej nie widziałam. Chyba nie chciałabym jej poznać. Nie potrafiłabym jej spojrzeć w oczy. Co miałabym jej powiedzieć?
„Przepraszam, że zakochałam się w Pani mężu. Kochanie go jest przekleństwem.”
I bez rozmowy z nią czuję się jak dziwka.
Raz, kiedy jechaliśmy razem samochodem, słyszałam jej głos i w oczach stanęły mi łzy. ON tego nie widział, ale miałam ochotę wysiąść, krzyczeć i rzucić się z mostu… Bardzo to przeżyłam.

Zdawkowo i bardzo rzadko opowiada o swoich dzieciach. Są troszkę starsze ode mnie, obojga nas to paraliżuje. Nie raz mi o tym mówił.

Wiecie, co jest najgorsze?
Pamiętam KAŻDE wypowiedziane z jego ust słowo. Znam na pamięć jego gest, czuję pod palcami strukturę jego skóry, moje dłonie pamiętają jak głaszczę go po włosach, kiedy prowadzi, jak się siłujemy, kiedy próbuje rozdzielić moje uda w samochodzie, a ja krzyczę, żeby się skupił na drodze. Kiedy zamykam oczy, natychmiast go widzę, przypominam sobie, jak otwieram mu drzwi do mieszkania i jak mnie całuje… Jest w tym mistrzem. Nie sądzę, że inny mężczyzna miałby do mnie tyle cierpliwości. Łączy w sobie wszystko, czego zawsze pragnęłam. Kiedy jest przy mnie czuję się bezpieczna, beztroska, nawet jeśli trwa to ułamek sekundy, nawet jeśli wchodzi i natychmiast wychodzi, a całe nasze spotkanie trwa piętnaście minut, a najgorsze jest to, że widzę, że jemu to wystarcza.
Kiedyś zadzwonił do mnie rano, że przyjedzie w południe. Spóźnił się dwie godziny, a ja czekałam jak głupia, martwiąc się, że coś mu się stało. Przyjechał o 14, a właściwie wpadł, tłumacząc, że miał potworny kocioł w pracy i nie miał nawet kiedy zadzwonić. Właściwie tylko mnie pocałował, bo nawet chyba nie zamieniliśmy słowa i wyszedł, potwornie się spiesząc.
Jak tylko zamknęłam za nim drzwi, osunęłam się na ziemię oparta o drzwi i wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem, to był pierwszy raz kiedy się rozstaliśmy, ale o tym już następnym razem...