piątek, 16 października 2015

dlaczego

Od paru dni, ciągle zadaję sobie jedno pytanie: "DLACZEGO?!"
Dlaczego do jasnej cholery tak bardzo zakochałam się w tym skurwysynie?!
Nic nie ma sensu. Nic. Na niczym nie potrafię się skupić... Nic mnie nie cieszy. Bez niego jest pustka, cisza, rozpacz, łzy i całe morze wspomnień.
Dlaczego go poznałam? Dlaczego każde nasze spotkanie było przepełnione niezwykłą bliskością, intymnością, nawet kiedy tylko trzymał mnie za rękę? Dlaczego nie potrafię się odkochać? Spojrzeć na innego mężczyznę i znaleźć w nim coś więcej niż różnice.
Umówiłam się na randkę... Jadłam grzecznie obiad, kiedy przysiadł się do mnie chłopak. Zaledwie dwa lata starszy ode mnie, inteligentny, przystojny, wysoki. Chwilę pogadaliśmy, a kiedy musiałam już wracać na zajęcia, podniósł się i uścisnął moją dłoń.
"Może masz ochotę się ze mną spotkać?"
"Nie spotykam się z nieznajomymi."
Zwykle taki tekst załatwiał sprawę... Nie tym razem...
"Zrobisz wyjątek. Kino, kolacja, czwartek godzina 18."
Zgodziłam się, nie dlatego, że chciałam. Zgodziłam się, żeby zobaczyć jak na coś takiego zareaguje Misiu.
Nie spodziewałam się takiej reakcji.
"Oczywiście, że powinnaś pójść. Nie porównuj go do mnie. Jest młodszy, na pewno ma lepsze ciało, jest przystojniejszy..."
Miałam ochotę krzyczeć, że go nienawidzę, że zmarnowałam przez niego ponad rok mojego młodego życia, że każda chwila z nim była pomyłką, że nie chcę go znać, widzieć, że się nim brzydzę.
Tylko, że to sobą się brzydzę.
Chciałam happy endu. Chciałam, żeby powiedział, że będziemy się widywać co najmniej cztery razy w tygodniu, wliczając w to weekendy.
Chciałabym przejść się z nim po Łazienkach, trzymając go za rękę i śmiejąc się z jego żartów. Chciałabym mu robić kanapki do pracy, gotować obiadki i całować na dobranoc, a potem przytulać się do niego rano.
Naiwne? Cholernie naiwne!
Nie powiedziałam mu, że wcale nie starałam się nawet szczególnie ładnie wyglądać na tej "randce", że ani razu nie uśmiechnęłam się niewymuszenie, że praktycznie odgryzłam chłopakowi rękę, kiedy dotknął mojego policzka i próbował mnie pocałować. Wyrwałam mu się, obracając wszystko w żart.
Nie powiedziałam mu, że przez godzinę odkąd wysiadłam z metra siedziałam na stacji, zastanawiając się czy nie powinnam skoczyć. Była tak późna godzina, że niewielu ludziom pokrzyżowałabym plany. Nikt inny by nie ucierpiał.
Powiedziałam mu za to, że będzie następna randka i to nie zakończy się tak grzecznie, że będzie to randka ze śniadaniem.
Chciałam, żeby coś poczuł... Cokolwiek. Chciałam, żeby zobaczył, że mnie traci.
Żeby cierpiał chociaż trochę tak jak ja cierpię...
Rozpadam się na kawałki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz